Wystarczy mówić prawdę…

Kościół nie byłby Chrystusowy, gdyby nie był atakowany. Co zrobić w atmosferze oblężenia i wrogości? Więcej modlić się za Księży i dawać jeszcze większe świadectwo wiary.

W ostatnich tygodniach jesteśmy świadkami zmasowanego ataku na Kościół. Dzieje się tak oczywiście  nie bez „zasługi” pojedynczych kapłanów, którzy się pogubili i zrobili straszne rzeczy. Z jednej strony trzeba sobie jasno powiedzieć, że przypadki pedofilii w Kościele są faktem. Że winni powinni stanąć przed sądem i ponieść konsekwencje. Z drugiej, należy mieć świadomość, że media nami manipulują przejaskrawiając skalę zjawiska. Pokazują przypadki sprzed lat jako aktualne, pompują balon niechęci oraz podejrzliwości wobec Kościoła i wszystkich kapłanów. Nie mam wątpliwości, że celem wielu wydawców i komentatorów jest ukształtowanie w świadomości widzów – słuchaczy przekonania, że każdy ksiądz to pedofil i podejrzany typ. Dlatego nie powinniśmy bezkrytycznie przyjmować tego co widzimy, czytamy czy słyszymy w różnego rodzaju środkach masowego przekazu. Powinniśmy sami dawać świadectwo wiary. To najlepsza obrona niesprawiedliwie oskarżonych, obrona Kościoła. Warto również mówić o Księżach z pięknymi życiorysami. Pozwólcie, że w skrócie to uczynię, ponieważ spotkałem ich wielu.

Po latach…

Moja przygoda z Kościołem na poważnie zaczęła się nieco ponad 20 lat temu. Byłem uczniem ósmej klasy szkoły podstawowej. Mieszkałem na terenie parafii NMP Matki Kościoła na os. Arki Bożka. Tutaj jako lektor poznałem m.in. dwóch wikarych –  ks. Bogusława Płonkę (dzisiaj proboszcz Parafii Wniebowzięcia NMP w Wodzisławiu) i dobrze Wam znanego ks. Bogusława Zalewskiego. Z pierwszym przez wszystkie te lata nie straciłem kontaktu, z drugim spotkałem się po latach w Ruptawie. On został proboszczem, a ja zamieszkałem w tym pięknym miejscu. Dzisiaj jestem Bogu za to wdzięczny. Przypadek? Nie wierzę!

 U św. Katarzyny

Zanim jednak przeprowadziłem się z osiedla poznałem wielu innych wspaniałych Kapłanów.  W parafii „na górce” spotkałem również ks. Marka Szkudło (dzisiaj wikariusz biskupi ds. stałej formacji kapłanów), a także ks. Stefana Wyleżałka. Pierwszy w Parafii Matki Kościoła rozpoczął pracę jako proboszcz, z drugim staraliśmy się formować najmłodszych ministrantów. Dzisiaj ks. Wyleżałek jest proboszczem Parafii św. Katarzyny – także mojej byłej parafii. Przypadek? Nie wierzę!

U św. Katarzyny spotkałem również po latach ks. Grzegorza Lecha (dzisiaj proboszcz Parafii Miłosierdzia Bożego w Rybniku Niewiadomiu). Poznałem go wiele lat wcześniej w nowopowstałej wówczas Parafii MB Częstochowskiej na osiedlu Barbary, gdzie był wikariuszem. Mieszkałem tutaj jeszcze jako kawaler. Pamiętam jego zapał, pokorę i trafne oceny rzeczywistości, a szczególnie wspólnie wyprawy w Tatry. Gdy przeprowadziłem się na teren Parafii św. Katarzyny, trafił tam i On. Przypadek? Nie wierzę!

 Bez fałszywego uwielbienia

Mówiąc krótko, miałem wielkie szczęście. Bóg stawiał na mojej drodze Kapłanów, którzy wychowywali i wychowują mnie w wierze. Wszyscy wspomniani przeze mnie nie pouczają mnie, ale uczą swoją cichą postawą skierowaną na Chrystusa. Nie mam wątpliwości, że każdy z Was poznał Kapłanów oddanych sprawie Ewangelii. Trzeba o nich odważnie mówić. Bez zbędnego patosu i sztucznych uniesień. Wystarczy mówić prawdę, by obraz Księdza – także w mediach – nie był zafałszowany.

Rafał Jabłoński